W quizach filmowych, w których uczestnicy mają rozpoznać tytuł filmu po jednym kadrze, twórczość Wesa Andersona należy do najłatwiejszej kategorii. Teksańczyk stworzył swój własny, niepowtarzalny styl, który jest natychmiast i bez problemu rozpoznawalny. Czyli osiągnął coś do czego wszyscy twórcy dążą – stał się charakterystyczny, zapadający w pamięć, a przez to istotny, zarówno dla płacących za bilety widzów jak i opiniotwórczych krytyków. Szczególnie ci ostatni z wielką chęcią poszukują (i doceniają) filmowców, których można określić stylowymi.

Dobrze to scharakteryzowała Alicja Herman w artykule „Refleksje teoretyczne: Kilka uwag o stylu w filmie” (magazyn Kino nr 4, 1978):

„W krytyce filmowej posługiwanie się kategorią stylu jest jeszcze jednym sposobem wartościowania utworów wybitnych, drogą postępowania pozwalającą wyróżnić dzieła nacechowane piętnem wielkiej indywidualności wśród standardowych wytworów przemysłu kinematograficznego. (…) Chociaż krytyka mieści w pojęciu stylu także Weltanschauung, czyli charakterystyczny sposób odzwierciedlenia świata, to przecież najchętniej wiąże rozważania nad stylem z warsztatem twórcy.”

Sposób opowiadania o filmach Wesa Andersona dobrze wpisuje się w powyższe spostrzeżenie. Autor między innymi „Grand Budapest Hotel” i „Moonrise Kingdom”, jest chyba obecnie najbardziej charakterystycznym „stylistą” pracującym w Hollywood. Wraz z Danielem Sołtysińskim, na przykładzie „Asteroid City” zastanawiamy się czy ten styl nadal służy treści, czy jednak jest to już zabawa dla samej formy. 

Na koniec, ku przestrodze, jeszcze raz Alicja Herman:

„Rzecz interesująca, że przy owych potocznych charakterystykach samo użycie terminu „styl” wydaje się krytykowi już wystarczające dla wyrażenia swego sądu o artyście lub jego dziele. Najczęściej nie próbuje on nawet zasugerować, jaki mianowicie styl ma na myśli. Czyli nie stara się umieścić artysty (lub dzieła) w obrębie jakiegoś historycznego wzoru ani też nie próbuje drogą opisu scharakteryzować stylu reżysera jako fenomenu nowego, całkowicie oryginalnego.”

Styl musi coś znaczyć. Dotyczy zarówno osób piszących o filmach jak i je tworzących.

Poniżej rozpiska minutowa:

0.00  –  0.25  –  Intro.

0.25  –  3.20  –  Dlaczego „Asteroid City” i pierwsze przemyślenia z nim związane.

3.20  –  8.00  –  Streszczenie fabuły.

8.00  –  11.00  –  Maciej podejrzewa Wesa Andersona o przedkładanie drogi nad cel, czyli przerost formy nad treścią.

11.00  –  13.40  –  Daniel zgłasza zdanie odrębne i pięknie peroruje na temat treści i znaczenia filmu.

13.40  –  17.30  –  Problem drugiego aktu, który istnieje tylko teoretycznie oraz dlaczego brak związania emocjonalnego z bohaterem może być dużą przeszkodą w odbiorze i interpretacji całości.

17.30  –  21.00  –  Co się dzieje gdy wątki poboczne nie grają do jednej bramki z wątkiem głównym?

21.00  –  22.00  –  „Kochankowie z księżyca” jako przykład filmu Wesa Andersona gdzie forma współgra z treścią.

22.00  –  23.40  –  Ciąg dalszy analizy problemów wątków pobocznych.

23.40  –  27.00  –  Maciej obwinia pandemię za niespójność tematyczną „Asteroid City”. 

27.00  –  33.00  –  Poruszamy wątek kosmity. Maciej przyznaje się do porażki interpretacyjnej, a Daniel dobudowuje do niego głęboką znaczeniowość.

33.00  –  35.40  –  O subiektywnym odbiorze filmów słów więcej niż kilka…

35.40  –  36.30  –  Daniel mówi czego mu zabrakło, by „Asteroid City” mocniej go poruszyło.

36.30  –  43.00  –  Czy autorskość da się zauważyć i docenić na poziomie scenariusza, czyli czy gdybyśmy dostali do oceny scenariusz „Asteroid City” podpisany przez Jana Kowalskiego, a nie Wesa Andersona, to czy zauważylibyśmy jego potencjał?

43.00  –  44.05  –  Definicja arcydzieła według Macieja

44.05  –  45.50  –  O eksperymentach i stawianiu granic

45.50  –  46.30  –  Dlaczego obaj uwielbiamy Kubricka?

46.30  –  48.30  –  „Synekdocha, Nowy Jork” – korelacje.

48.30  –  58.00  –  Przychodzi Kowalski z „Asteroid City” do konsultanta…

58.00  –  1.00.05  –  Kluczowe zadanie jakie stoi przed konsultantem scenariuszowym

1.00.05  –  1.02.45  –  Pomysł Daniela na inny początek „Asteroid City” jako punkt wyjścia do rozmowy o potrzebie (lub jego braku) eksploracji różnych filmowych kierunków. Czyli zastanawiamy się co by było gdyby Wes Anderson chciał nakręcić „Siedem”.

1.02.45  –  1.06.40  –  Robimy krótką przerwę na rozważania o tym co Hollywood zrobiło z Taiką Waititi (przy okazji: tytuł filmu, którego nie możemy sobie przypomnieć w podcaście to „Orzeł kontra rekin”).

1.06.40  –  1.07.50  –  Kogo jeszcze studio-korporacje zużyły? Hello mister Burton…

1.07.50  –  1.09.15  –  Ryan Coogler jako przykład artysty, który wyrósł na produkcji studyjnej i korzysta z osiągniętego statusu, by tworzyć swoje, oryginalne filmy.

1.09.15  –  1.12.00  –  Wracamy do Wesa Andersona! Czy doczekamy się kiedyś mniej Andersona w Andersonie? Maciej straszy Wesa Woody Allenem.

1.12.00  –  1.13.40  –  Pytanie czy Wes Anderson dostałby pieniądze na realizację nowego „Milczenia owiec” zaprowadziło nas do Christophera Nolana.

1.13.40  –  1.15.30  –  Daniel usilnie próbuje wrócić do rozmowy o „Asteroid City”, a Maciej równie mocno stara się tego uniknąć.

Do tej pory rozmawialiśmy o: