Czy 27 sekund może zachęcić widza do obejrzenia dwu i pół godzinnego filmu? Czy może zapowiedzieć ton opowieści, przedstawić bohaterów oraz zasugerować konflikt? Może! A przynajmniej ja doszedłem do takiego wniosku po obejrzeniu sceny rozpoczynającej „Zaginioną dziewczynę” w reżyserii Davida Finchera i według scenariusza Gillian Flynn (na podstawie jej książki).

Co analizuję?

„The one thing that really frustrates me is this idea that women are innately good, innately nurturing. (…) There is still a big pushback against the idea that women can be just pragmatically evil, bad and selfish”

Gillian Flynn uwielbia przekuwać powyższe słowa w konkretne przykłady na kartach swoich książek i scenariuszy. Do tej pory ukazały się jej trzy powieści – „Ostre przedmioty”, „Mroczny zakątek” i „Zaginiona dziewczyna”. W każdej z nich mamy postać intrygującej, ciekawej, niejednoznacznej moralnie bohaterki. I każda z nich doczekała się ekranizacji. Najgłośniejszą jest ta ostatnia, zrealizowana w 2014 roku, w reżyserii Davida Finchera. To też scenariopisarski debiut autorki. Rzadko się zdarza, by studio filmowe zgadzało się, by pisarz samodzielnie adaptował swoją książkę. A jednak Gillian Flynn, mocno wspierana i mentorowana przez Finchera, dowiozła swoją wizję do samego końca i efekt ekranowy okazał się wspaniały.

Wszystko, zarówno w książce, jak i w filmie, zaczyna się od króciutkiego prologu. W dzisiejszej analizie postaram się wyczytać jak najwięcej z tych pierwszych 27 sekund.

Pierwsze ujęcie

Pierwsza scena „Zaginionej dziewczyny” trwa pół minuty i składa się z jednego, statycznego ujęcia. W bliskim planie widzimy tył kobiecej głowy leżącej na poduszce. Jest delikatnie, z uczuciem głaskana przez męską dłoń.

Następnie, jakby w reakcji na głos z offu, głowa się odwraca i widzimy zaniepokojoną twarz Amy. Zostaje nam pokazana tytułowa bohaterka.

Jest to bardzo wierne oddanie zapisu scenariusza:

„We see the back of AMY DUNNE’S HEAD, resting on a pillow. (…) Nick runs his fingers into Amy’s hair. (…) He twirls and twirls a lock, a crew tightening. (…) Amy wakes, turns, gives a look of alarm.”

Ten obrazowy spokój, połączony z pokazanym czułym gestem, dobrze kontrastuje ze złowróżbnym głosem z offu.

Pierwsza kwestia

Tak jak pierwsze ujęcie jest jedynym w całej scenie, tak i pierwsza kwestia jest wszystkim co zostaje w otwarciu wypowiedziane. W scenariuszu monolog Nicka został podzielony na cztery części, każda z nich przedzielona jest opisem jakiegoś działania bohatera. Nie wierząc w przypadki, przyjrzyjmy się co każda z tych części ma nam przekazać:

NICK (V.O.)

When I think of my wife, I always think of her head.

Pierwsza część wypowiedziana jest jeszcze na czarnym ekranie. Dokładnie kiedy wybrzmiewa słowo „head” tył głowy Amy pojawia się na ekranie. Pierwszy przekaz: główny bohater (voice over prawie zawsze należy do głównego bohatera) ma żonę. Myśli o niej. W połączeniu z obrazem (drobna czułość), wydaje się, że nie ma w tym nic niepokojącego.

NICK (V.O.)

I picture cracking her lovely skull, unspooling her brain,

Początkowe wrażenie znika. Jaki mąż mówi o rozłupywaniu czaszki żony?!? Ta relacja nie jest zdrowa. Pojawia się napięcie i niepokój. 

NICK (V.O.)

Trying to get answers.

Po poprzednim zdaniu w nas też zrodziły się pytania. Też chcemy na nie dostać odpowiedzi. To jest też symboliczna zapowiedź przyszłych działań bohatera, który przez cały film będzie dochodził do prawdy oraz drobny symptom gatunku – pytania i szukanie na nie odpowiedzi to charakterystyczne cechy thrillera i kryminału.

NICK (V.O.)

The primal questions of a marriage: What are you thinking? How are you feeling? What have we done to each other?

Tutaj kluczowe jest ostatnie zdanie: „Co my sobie nawzajem zrobiliśmy?”. To jest fundament całej opowieści. To jest najważniejsze pytanie w tej historii. Zostaje bezpośrednio zakomunikowane widzom w 27 sekundzie filmu. Sposób jego podania sprawia, że wżera się on w naszą pamięć i towarzyszy nam przez cały seans. Proste, szybkie, skuteczne.

Konflikt

„Konflikt musi być obecny lub sugerowany w każdej scenie”

Robin RussinWilliam Downs w książce „Jak napisać scenariusz filmowy” są bardzo bezpośredni. Dla nich konflikt jest kwintesencją każdej sceny i musi występować w odpowiednim natężeniu. Czy w pierwszych sekundach „Zaginionej dziewczyny” można doszukać się klasycznego konfliktu? 

Jako, że nie mamy tutaj prostej odpowiedzi na to pytanie (nikt z nikim się nie bije, nikt nikogo nie ściga, nikt na nikogo nie krzyczy…), to najpierw zastanówmy się czego szukamy:

Pragnie + przeszkoda x brak kompromisu = konflikt

Tak brzmi przepis na konflikt według wspomnianego na wstępie duetu. Co z tego możemy znaleźć w tej scenie? 

Pragnienie mamy dosyć oczywiste, wyrażone w bezpośredni sposób przez głównego bohatera – odkryć co siedzi w głowie jego żony Amy (w tym momencie, jako widzowie, mamy nadzieję, że nie dosłownie).

Jako, że Nick wspomina o rozłupywaniu czaszki, można uznać, że przeszkodą jest niedostępność Amy, skrytość, niechęć do tłumaczeń. Czuć, że w przypadku tej dwójki zwykła rozmowa nie wystarczy.

W tak krótkiej scenie trudno stwierdzić czy kompromis między tym pragnieniem, a tą przeszkodą jest niemożliwy. 

Niemniej ten zalążek konfliktu, podsycony obietnicą czegoś mocniejszego (składa ją zaniepokojony wzrok Amy), jest podstawą do wprowadzenia od pierwszych sekund niepokoju i napięcia.

Punkt zwrotny

Nie występuje. Pierwsza scena, składająca się z jednego ujęcia i jednej, pozaekranowej wypowiedzi nie ma klasycznego punktu zwrotnego. Ewentualnie za taki można potraktować odwrócenie się Amy, pokazanie jej twarzy i zaniepokojonego wzroku. Jednak tutaj spójność całości ma większe znaczenie niż potencjalne zaskoczenie widza, wprowadzenie zmiany w tym konkretnym momencie.  Nick, Amy, jej wzrok i zdanie „Co my sobie nawzajem zrobiliśmy?” – to jest to co w tym otwarciu jest najważniejsze.

Czego dowiadujemy się o głównym bohaterze?

Niewiele. Ma żonę, która go intryguje, której nie potrafi zrozumieć i z którą relacja jest skomplikowana („What have we done to each other?”). Ma też tendencję do niepokojącego dobierania słów do przekazywanej treści („I picture cracking her lovely skull, unspooling her brain,”). I tyle. Nawet nie wiemy jak wygląda ponieważ na ekranie widzimy tylko jego dłoń. Na więcej musimy poczekać do następnych scen.

Wpływ na resztę filmu

Pierwsza scena „Zaginionej dziewczyny” nie jest bezpośrednio związana z główną fabułą i nie wpływa na resztę filmu. Jej podstawowym zadaniem jest nakreślenie tonu opowieści…

Ton opowieści

Wielokrotnie podkreślałem w poprzednich podpunktach, że głównym zadaniem sceny otwierającej „Zaginioną dziewczynę” jest nakreślenie tonu opowieści. Więc teraz przyszedł czas na konkretne przedstawienie co w tym temacie jest nam komunikowane.

David Fincher słynie z tego, że w jego filmach przypadek nie występuje. Jeśli coś się w nich pojawia, jest to za wiedzą i zamierzeniem reżysera. Jego perfekcjonizm, graniczący z obsesją, jest legendarny. Dlatego wszystko w jego filmach warto poddać jakiejś interpretacji i poszukać znaczenia.

W tym kontekście warto zwrócić uwagę, że scena otwierająca zaczyna się jeszcze na czarnym tle. Słychać tylko głos Nicka mówiącego…

NICK (V.O.)

When I think of my wife…

Taki zabieg ma na celu skupienie widza na dźwięku (słowach), nie na obrazie. To też przekaz – „Bądź uważny, słuchaj, skoncentruj się”, czy nawet, idąc już bardzo daleko w interpretacji, „nie ufaj wszystkiemu co zobaczysz”.

Również statyka całej sceny (ujęcia) służy na skoncentrowaniu uwagi widza na wypowiadanych słowach. A te, połączone później z zaniepokojonym wzrokiem Amy, mają nakierować oglądających na główne emocje jakie będą mu towarzyszyły podczas seansu: niepokój, napięcie, rywalizacja, miłość i jej utrata oraz, ponownie być może zbytnio w nadinterpretacjach się rozpędzając, brutalność, krzywdzenie siebie nawzajem.

W pierwszej scenie nie jest nam zakomunikowany gatunek. Wszystko to co tutaj dostajemy może pasować zarówno do thrillera, kryminału jak i dramatu psychologicznego. Jednak niewątpliwie scenarzystce i reżyserowi udało się zbudować u widzów konkretne oczekiwania względem tonu / nastroju opowieści, a to, na tym etapie i w tym przypadku, jest wystarczające.

Zaufanie i pokora

Z tego co można przeczytać lub usłyszeć współpraca Gillian Flynn i Davida Finchera w pracy nad „Zaginioną dziewczyną” była wzorcowa. Wydaje się, że jej podstawą było zaufanie i pokora. Zaufanie doświadczonego i nagradzanego reżysera, że debiutująca scenarzystka (a zarazem autorka pierwowzoru) dostarczy scenariusz spełniający jego wysokie wymagania oraz pokora pisarki względem nowego medium na jakie przyszło jej przenieść swoje dzieło i związana z nim konieczność rezygnacji z niektórych książkowych wątków. 

Obu to się opłaciło. A najlepiej na tym wyszliśmy my – widzowie.

Dowodem na zgodną współpracę niech będzie poniższy skan pierwszej strony scenariusza. To co widzimy na ekranie jest bardzo wiernym odzwierciedleniem zapisu. Oby więcej takich współprac.

Pierwsza scena

Dotychczas w ramach cyklu Pierwsza scena pojawiły się następujące analizy:

#1 „Chłopcy z ferajny”

#2 „The Social Network”

#3 „Obława”

#4 „Ojciec chrzestny”

#5 „Jojo Rabbit”

#6 „Poszukiwacze zaginionej Arki”

#7 „Rocky”

#8 „Aż poleje się krew”

#9 „Dunkierka”

#10 „Ludzkie dzieci”

#11 „Drive vs Baby Driver”

#12 „Historia przemocy”

#13 „Psy”

#14 „Challengers”