Spotkałem się z twierdzeniem, że wielu scenarzystów uwielbia pisać dialogi. Nie mogą się doczekać by usiąść przed klawiaturą i pozwolić bohaterom mówić, szybko i sprawnie zapełniając kolejne strony scenariusza. Jeśli to prawda to ja do tej grupy na pewno się nie zaliczam. Sprawienie by wypowiadane w scenariuszu słowa brzmiały naturalnie, wiarygodnie i oryginalnie jest dla mnie zdecydowanie największym pisarskim wyzwaniem. Zabieram się za ich tworzenie możliwie najpóźniej i pracuję nad nimi zdecydowanie najdłużej, a i tak efekt końcowy często nie w pełni mnie zadowala. Nieustająco towarzyszy mi przeświadczenie, że to ten element pracy na którym łatwo się potknąć. Każdą scenę można popsuć miernym, niepasującym potokiem słów. Starając się ograniczyć ryzyko takiej sytuacji, mając gotową pierwszą wersję scenariusza, zadaję sobie pięć pytań:
1. Czy zamiast powiedzieć można to pokazać?
Najlepszym sposobem na kłopoty z dialogami jest ich… unikanie. Film jest przede wszystkim medium wizualnym i obraz zawsze powinien mieć pierwszeństwo przed słowem. Dlatego jeśli w którymkolwiek momencie możesz treść dialogu zwizualizować – zrób to! Konsultując autorów wielokrotnie słyszę, że to musi być powiedziane. Czy na pewno? Nie ma absolutnie żadnego innego sposobu by widz otrzymał i zrozumiał tą informację? Zaufaj mu. Pozwól się wykazać, daj mu szansę na własną interpretację zdarzeń. Zastanów się również jak dużo informacji i w którym momencie chcesz przekazać widzom w sposób werbalny, bezpośredni. Zawsze lepiej pozostawić wrażenie niedosytu niż spowodować u widza niestrawność nadmiarem ciężkostrawnych wyjaśnień.
2. Czy każdy z bohaterów mówi unikalnym głosem?
To jest piekło w którym trwam. Nadawanie bohaterom indywidualnego, charakterystycznego sposobu wypowiadania się.
Kiedy grozi ci popadnięcie w samouwielbienie będące efektem zadowolenia z wykonanej pracy zrób test: usuń z dużej, wieloosobowej, dialogowej sceny imiona bohaterów, daj ją do przeczytania postronnej osobie, niezaznajomionej z twoją historią i poproś by powiedziała ci ile osób wypowiada się w tej scenie (w wersji hardcore’owej niech spróbuje przyporządkować kwestie do poszczególnych postaci). Mówiąc delikatnie łatwo nie będzie.
Każdy człowiek jest inny, każdy mówi trochę inaczej. Powtarzamy się, odpowiadamy pytaniami na pytania, mówimy sami do siebie, narzekamy, marudzimy, monologujemy, żartujemy, obrażamy się i innych, kłamiemy, cytujemy, wyliczamy… Warto znaleźć coś co będzie charakterystyczne, wyróżniające i niepowtarzalne dla naszego bohatera.
3. Czy ekspozycja jest schowana za czymś ciekawym?
Każdy świat który kreujemy, nie ważne czy jest to futurystyczne sci-fi, czy realistyczny dramat obyczajowy, ma określone reguły funkcjonowania, które trzeba widzom zaprezentować. Podobnie bohaterowie, na czele z protagonistą, zaczynają opowieść z zestawem określonych cech, które musimy na początku uwypuklić. Wszystko to składa się na ekspozycję – niezbędny lecz niewdzięczny element scenariusza. Zwykle temu poświęca się pierwszy akt: prezentacja zwyczajnego świata, przedstawienie bohatera przed rozpoczęciem podróży i przygotowanie pod przełom wywołany w pierwszym punkcie zwrotnym.
Kiedyś przypominało to rozstawienie pionków na szachownicy – niezbędna czynność przed rozpoczęciem prawdziwej rozgrywki, ale mało porywająca. Obecnie panuje przyjemny trend znacznego przyspieszenia i przekazywania niezbędnych informacji mimochodem, już w trakcie trwania głównej akcji filmu (wspaniałym tego przykładem są „Trzy billboardy za Ebbing. Missouri” Martina McDonagh’a). Bez względu na wybraną ścieżkę rozwoju fabuły ważne jest by jak najmniej ekspozycyjnych informacji przekazywać w dialogu, a jeśli już by nie był on zbyt…
4. Czy dialog nie jest zbyt dosłowny?
Zdecydowanie największym zagrożeniem dla jakości dialogu jest zapełnienie kartki bezpośrednią wymianą informacji między dwoma postaciami. Dlatego ze wszystkich sił powinniśmy unikać dosłowności i za wypowiadanymi słowami starać się ukryć zróżnicowane uczucia, intencje i podteksty.
Nie jest to proste. Nie jest to też do końca naturalne. W życiu codziennym stosujemy mnóstwo prostych komunikatów pozbawionych wieloznaczności. Jednak od filmu widzowie oczekują więcej i informacje przekazywane w prosty, bezpośredni sposób zaczynają nudzić, a z czasem irytować.
5. Czy mam swoje one linery?
Według znanej anegdotki Rosalind Russell pokusiła się o ciekawą definicję dobrego filmu: „A couple of moments that people remember, that they can take with them, is what makes a good movie”. Ładne prawda? Coś w tym jest. Oczywiście najsilniej w pamięć zapadają obrazy, ale dobry dialog czy soczysta, pojedyncza kwestia również mogą odcisnąć piętno na widzach. „Złożę mu ofertę nie do odrzucenia..”, „Niech moc będzie z tobą”, „You talking to me??”, „Uwielbiam zapach napalmu o poranku”, „Myślę, że to początek pięknej przyjaźni”, „Houston, mamy problem”, „Mama zawsze mówiła, że życie jest jak pudełko czekoladek…” i tak dalej… Warto się zastanowić czy mamy w swoim scenariuszu zdania, które mają szansę wryć się w pamięć widza (a wcześniej czytelnika). Należy przy tym mieć na uwadze, że siłę wypowiedzi buduje jej kontekst – kto mówi, kiedy mówi, komu mówi, gdzie mówi, dlaczego to mówi, co zostało powiedziane wcześniej, co padnie później, konsekwencje wypowiedzianych słów.
Pięć pytań. To czubek góry lodowej jaką jest proces poprawiania dialogów. Ale to także dobry początek tego żmudnego i trudnego etapu pisania scenariusza.
Na koniec jeszcze jedna dygresja. Tworzenia dialogów uczymy się cały czas. Każdego dnia wypowiadamy około 10 000 słów, słyszymy ich jeszcze więcej. Warto to wykorzystać i zwrócić uwagę jakich używamy składni i środków stylistycznych, jakie popełniamy błędy, jak reagujemy gdy rozmówca całkowicie ignoruje to co do niego mówimy, jak często odbiegamy od tematu rozmowy, popadamy w dygresje, jak korzystamy z krzyku i milczenia. Zawsze można nauczyć się czegoś nowego i użyć w swojej pracy.
Z całą pewnością, ale proszę pamiętać o czymś bardzo ważnym – o szczęściu! Pisząc o talencie, jestem przekonana także o takich przypadkach, bez pracy mozolnej, kiedy dziecko rodzi się z tym czymś, i od gruntu gdzie padnie ziarno rozwinię się, czasem samorodnie, a czasem wcale. Byłąm tydzień temu na czytaniu 10-12 letniej dzieczynki razem z aktorami, jej tekstu o bohaterce-dedektywie dziewczynce w jej wieku… , doskonałe dialogi, mądre prowadzenie i edukacyjne przy okazji, z poczuciem humoru. TO kolejna jej sztuka, i wydana już książka. Nie sądzę, żeby ćwiczyła pisanie dialogów itp. Pamiętam biografię J. Londona – w liceum jednym duszkiem czytałam… To też był talent, a biografia Irving Stoona o Michale Aniele? Biografia naszej uczonej Cure Skłodowskiej to inny przypadek ciężkiej pracy, jej córka Irena także pracowałą jak jej mama… zdobyły Nobla. Być może gdyby nie wsparcie męża, być może gdyby nie ciężie czasy dla kobiet poniżanych i wyszydzanych nic nie znaczących Maria nie uparłaby się tak konsekwentnie pracując „pod prąd”…? A miała zadatki – uzdolnienia i cechy charakteru… matematyczne predyspozycje i intuicja, upór, pracowitość…. Tak wiele jest czynników które skłądają się na sukces… A przypadek-nieprzypadek, czyli to co nam przypada od Pana Boga, a ochrona niektórych wybranych Świadków podczas wojny itd…
Zaufaj widzowi…, jego inteligencji…, to istotne. Serial turecki „Elif” jest typowym przykładem wkurzającym odbiorcę, mówię co robią kiedy robią mówią swoje myśli, oczywoste, bo wiadomo co za chwilę wydarzy się… W teatrze dziecięcym była moda – kiedy dziecko recytowało wiersz np. „żabka skacze”, to żabka w trakcie wypowiednia słów skakała, kumkała, itp… Wiem trudno interpretować wizualizować, dzieciom to uchodzi, czasem jest zabawne, ale dorośli prezentują bardziej wyrafinowany system skojarzeń, możliwość odczytywania metafor i symboli. a więc spokojnie zaufać widzowi, i nie bać się inteligentnego ukrywania…
Oczywiście znamy zasadę brimabaleriny, tak lekko tańczy, że wydaje się robi to sama z siebie, bez nieustannych żmudnych i wieloogodzinnych ćwiczeeń. Czasem jednak u artystów pojawia się jednak geniusz, talent, objawia się nagle kiedy przekroczą jakąś niewidzialną granicę. Nie od razu. Patrz Picasso i inni… W sobie chyba trzeba odryć i uwolnić ten talent. Nie wiem jak jest u scenarzystów. Strategie i struktury, zasady, techniki… zapewne są przydatne w każdym zawodzie. Wiedza. A jak jej nie ma a talent drzemie? Czy obudzi się zależy od szczęścia także, od kontaktów, możliwości nauki, przypadku-nieprzypadku, od własnej pracy i chęci ], od bbb wielu czynnków…
Szczerze wierzę, że podstawą każdego sukcesu jest ciężka praca. Talent jest miłym dodatkiem, często ułatwiającym osiąganie dobrych wyników, ale to od ilości i jakości naszej pracy wszystko zależy.
Kiedy czytam Pna tak proste i oczywiste przemyślenia, czy spisaną wiedzę psychologiczną, podlądaną i analizowaną, zastanawiam się dlaczego najtrudniej jest to zanotować np w 5 punktach? Dlatego że ten paradoks wyjawia kaie to trudne i łatwe jednocześnie. Dlatego mistrzowie pióra, szczególnie uzdolnieni nie wiele poprawiając piszą dobre scenariusze. Pozostali uczą się i ćwiczą, tak długo aż opanują techniki istrategie, tylko wtedy na ogół scenariusz nie jest dziełem sztuki. Nie ma lekkości „akwareli”, czuje się że jest przemalowywany i poprawiany do ostatniej wersji, ale wtedy można łatwo odkryć ciężkość i „gniotowatość”, chociaż na pozór trudno przyczepić się, bo na pierwszy rzut oka wszystko jest poprawne i wywarzone… Analogia do malarstwa pozwala mi przybliżyć sens tej specyficznej sztuki dramatopisarskiej.
Dziękuje bardzo za tradycyjnie ciekawy i rozbudowany komentarz. Szczerze mówiąc watpię by mistrzowie pióra niewiele poprawiali. Ich geniusz polega na tym ze ogrom wykonanej pracy potrafią schować i sprawić byśmy mieli wrażenie ze to takie proste i naturalne.
Z całą pewnością, ale proszę pamiętać o czymś bardzo ważnym – o szczęściu! Pisząc o talencie, jestem przekonana także o takich przypadkach, bez pracy mozolnej, kiedy dziecko rodzi się z tym czymś, i od gruntu gdzie padnie ziarno rozwinię się, czasem samorodnie, a czasem wcale. Byłąm tydzień temu na czytaniu 10-12 letniej dzieczynki razem z aktorami, jej tekstu o bohaterce-dedektywie dziewczynce w jej wieku… , doskonałe dialogi, mądre prowadzenie i edukacyjne przy okazji, z poczuciem humoru. TO kolejna jej sztuka, i wydana już książka. Nie sądzę, żeby ćwiczyła pisanie dialogów itp. Pamiętam biografię J. Londona – w liceum jednym duszkiem czytałam… To też był talent, a biografia Irving Stoona o Michale Aniele? Biografia naszej uczonej Cure Skłodowskiej to inny przypadek ciężkiej pracy, jej córka Irena także pracowałą jak jej mama… zdobyły Nobla. Być może gdyby nie wsparcie męża, być może gdyby nie ciężie czasy dla kobiet poniżanych i wyszydzanych nic nie znaczących Maria nie uparłaby się tak konsekwentnie pracując „pod prąd”…? A miała zadatki – uzdolnienia i cechy charakteru… matematyczne predyspozycje i intuicja, upór, pracowitość…. Tak wiele jest czynników które skłądają się na sukces… A przypadek-nieprzypadek, czyli to co nam przypada od Pana Boga, a ochrona niektórych wybranych Świadków podczas wojny itd…