1. Czy zamiast powiedzieć można to pokazać?

Najlepszym sposobem na kłopoty z dialogami jest ich… unikanie. Film jest przede wszystkim medium wizualnym i obraz zawsze powinien mieć pierwszeństwo przed słowem. Dlatego jeśli w którymkolwiek momencie możesz treść dialogu zwizualizować – zrób to! Konsultując autorów wielokrotnie słyszę, że to musi być powiedziane. Czy na pewno? Nie ma absolutnie żadnego innego sposobu by widz otrzymał i zrozumiał tą informację? Zaufaj mu. Pozwól się wykazać, daj mu szansę na własną interpretację zdarzeń. Zastanów się również jak dużo informacji i w którym momencie chcesz przekazać widzom w sposób werbalny, bezpośredni. Zawsze lepiej pozostawić wrażenie niedosytu niż spowodować u widza niestrawność nadmiarem ciężkostrawnych wyjaśnień.

 

2. Czy każdy z bohaterów mówi unikalnym głosem?

To jest piekło w którym trwam. Nadawanie bohaterom indywidualnego, charakterystycznego sposobu wypowiadania się.

Kiedy grozi ci popadnięcie w samouwielbienie będące efektem zadowolenia z wykonanej pracy zrób test: usuń z dużej, wieloosobowej, dialogowej sceny imiona bohaterów, daj ją do przeczytania postronnej osobie, niezaznajomionej z twoją historią i poproś by powiedziała ci ile osób wypowiada się w tej scenie (w wersji hardcore’owej niech spróbuje przyporządkować kwestie do poszczególnych postaci). Mówiąc delikatnie łatwo nie będzie.

Każdy człowiek jest inny, każdy mówi trochę inaczej. Powtarzamy się, odpowiadamy pytaniami na pytania, mówimy sami do siebie, narzekamy, marudzimy, monologujemy, żartujemy, obrażamy się i innych, kłamiemy, cytujemy, wyliczamy… Warto znaleźć coś co będzie charakterystyczne, wyróżniające i niepowtarzalne dla naszego bohatera.

 

3. Czy ekspozycja jest schowana za czymś ciekawym?

Każdy świat który kreujemy, nie ważne czy jest to futurystyczne sci-fi, czy realistyczny dramat obyczajowy, ma określone reguły funkcjonowania, które trzeba widzom zaprezentować. Podobnie bohaterowie, na czele z protagonistą, zaczynają opowieść z zestawem określonych cech, które musimy na początku uwypuklić. Wszystko to składa się na ekspozycję – niezbędny lecz niewdzięczny element scenariusza. Zwykle temu poświęca się pierwszy akt: prezentacja zwyczajnego świata, przedstawienie bohatera przed rozpoczęciem podróży i przygotowanie pod przełom wywołany w pierwszym punkcie zwrotnym.

Kiedyś przypominało to rozstawienie pionków na szachownicy – niezbędna czynność przed rozpoczęciem prawdziwej rozgrywki, ale mało porywająca. Obecnie panuje przyjemny trend znacznego przyspieszenia i przekazywania niezbędnych informacji mimochodem, już w trakcie trwania głównej akcji filmu (wspaniałym tego przykładem są „Trzy billboardy za Ebbing. Missouri” Martina McDonagh’a). Bez względu na wybraną ścieżkę rozwoju fabuły ważne jest by jak najmniej ekspozycyjnych informacji przekazywać w dialogu, a jeśli już by nie był on zbyt…

 

4. Czy dialog nie jest zbyt dosłowny?

Zdecydowanie największym zagrożeniem dla jakości dialogu jest zapełnienie kartki bezpośrednią wymianą informacji między dwoma postaciami. Dlatego ze wszystkich sił powinniśmy unikać dosłowności i za wypowiadanymi słowami starać się ukryć zróżnicowane uczucia, intencje i podteksty.

Nie jest to proste. Nie jest to też do końca naturalne. W życiu codziennym stosujemy mnóstwo prostych komunikatów pozbawionych wieloznaczności. Jednak od filmu widzowie oczekują więcej i informacje przekazywane w prosty, bezpośredni sposób zaczynają nudzić, a z czasem irytować.

 

5. Czy mam swoje one linery?

Według znanej anegdotki Rosalind Russell pokusiła się o ciekawą definicję dobrego filmu: „A couple of moments that people remember, that they can take with them, is what makes a good movie”. Ładne prawda? Coś w tym jest. Oczywiście najsilniej w pamięć zapadają obrazy, ale dobry dialog czy soczysta, pojedyncza kwestia również mogą odcisnąć piętno na widzach. „Złożę mu ofertę nie do odrzucenia..”, „Niech moc będzie z tobą”, „You talking to me??”, „Uwielbiam zapach napalmu o poranku”, „Myślę, że to początek pięknej przyjaźni”, „Houston, mamy problem”, „Mama zawsze mówiła, że życie jest jak pudełko czekoladek…” i tak dalej… Warto się zastanowić czy mamy w swoim scenariuszu zdania, które mają szansę wryć się w pamięć widza (a wcześniej czytelnika). Należy przy tym mieć na uwadze, że siłę wypowiedzi buduje jej kontekst – kto mówi, kiedy mówi, komu mówi, gdzie mówi, dlaczego to mówi, co zostało powiedziane wcześniej, co padnie później, konsekwencje wypowiedzianych słów.

 

Pięć pytań. To czubek góry lodowej jaką jest proces poprawiania dialogów. Ale to także dobry początek tego żmudnego i trudnego etapu pisania scenariusza.

Na koniec jeszcze jedna dygresja. Tworzenia dialogów uczymy się cały czas. Każdego dnia wypowiadamy około 10 000 słów, słyszymy ich jeszcze więcej. Warto to wykorzystać i zwrócić uwagę jakich używamy składni i środków stylistycznych, jakie popełniamy błędy, jak reagujemy gdy rozmówca całkowicie ignoruje to co do niego mówimy, jak często odbiegamy od tematu rozmowy, popadamy w dygresje, jak korzystamy z krzyku i milczenia. Zawsze można nauczyć się czegoś nowego i użyć w swojej pracy.