Dzisiaj 56 urodziny obchodzi Quentin Tarantino. Twórca absolutnie wyjątkowy i dla mnie osobiście niezwykle ważny. I chociaż to co piszę i jak piszę jest dalekie od stylu i zainteresowań reżysera „Django”, to traktuję go jako jednego ze swoich najważniejszych scenariopisarskich nauczycieli. A wszystko zaczęło się pewnego majowego popołudnia…
Posiadanie starszego brata wiąże się z licznymi konsekwencjami. Szczególnie kiedy masz 10 lat i dzielicie wspólny pokój. Jesteś mniejszy więc masz wszystkiego mniej – miejsca w szafach, czasu przy komputerze, wpływu na wystrój, prawa do decydowania o czymkolwiek.
Dodatkowym następstwem takiej koegzystencji jest również pozostawanie pod przemożnym oddziaływaniem upodobań kulturowych starszego z rodzeństwa. Zakorzenione w ten sposób wzorce jakości są trudne do zmiany, co może prowadzić do fatalnego początku przygody ze światem książek, muzyki i filmów. Na szczęście mój brat miał świetny gust. Dzięki temu nasze 12 metrów kwadratowych wypełniały dźwięki Nirvany, Pearl Jam i Guns’N’Roses, a w magnetowidzie kręciły się VHS-y z „Ojcem chrzestnym” i „Psami”.
Jednak tym co najmocniej na mnie wpłynęło była wizyta w kinie pewnego majowego dnia 1995 roku. Nie pamiętam czy wspólna eskapada była wymuszonym przez rodziców obowiązkiem czy samodzielnym pomysłem mojego brata, zatroskanego o moją przyszłość, kiedy słuchał jak przekonywałem go o wyższości „Nico” i „Podwójnego uderzenia” nad „Chłopcami z ferajny”. Tak czy inaczej poszliśmy razem. Nie pamiętam jakie to było kino, ani jak tam dotarliśmy. Za to doskonale pamiętam jakie pozytywne spustoszenie w mojej głowie zrobił ten seans.
„Pulp Fiction”. Niby było tam wiele elementów doskonale mi znanych – napad, gangsterzy, strzelaniny, ale jakże to było inne, ciekawsze, zakręcone, wygadane, krwawe, wulgarne, nietypowe, pomieszane, wystylizowane i porywające!
Zrodzona wtedy fascynacja trwa do dzisiaj. Premiera każdego kolejnego filmu Quentina Tarantino jest przeze mnie niezwykle wyczekiwana i celebrowana. To rodzaj ruchomego święta, rzadkiego, ale bardzo zabawnego i pouczającego. Mam wrażenie, a może to tylko oczekiwanie zagorzałego fana, że tegoroczna edycja, zatytułowana „Pewnego razu w Hollywood…” przebije wszystko co było do tej pory.
Tylko spójrzcie:
Niech mówi!
Mógłbym wypełnić ten wpis kilkunastoma tysiącami znaków opisującymi jego wczesne lata, początki w branży, rozwój kariery, filmy. Pewnie jakby było trzeba mógłbym całą jego biografię napisać. Przedkładając jednak źródło nad interpretację przedstawiam wam osiem wywiadów i filmów z Quentinem Tarantino, które uważam za interesujące i inspirujące. Niech sam o sobie gada. To też potrafi. 😉
Quentin Tarantino: The Inspiration For „Pulp Fiction”:
The Making of „Pulp Fiction”:
Quentin Tarantino on Making Movies:
Quentin Tarantino: The Making of „Kill Bill”
Quentin Tarantino & Brad Pitt: „Inglorious Basterds”:
Quentin Tarantino on Fresh Air:
Quentin Tarantino: „The Hateful Eight”:
Quentin Tarantino: przemowa
Na koniec, w ramach bonusu, krótki dokument:
sto lat …. genialny twórca,
jednak mi samej trudno czasami oglądać jego kino …
Wiadomo, specyficzny rodzaj kina, nie dla każdego. Zbyt brutalnie?
zdecydowanie tak, dużo przemocy