PRZYGODY SCENARZYSTY

czyli wytwórnia scenariopisarskich przypowieści i podpowiedzi

Menu
  • Strona główna
  • Projekty
  • O mnie
  • Warto
  • Kontakt
Menu

Pierwsza scena #1 – „Chłopcy z ferajny”

Posted on 09/11/2019 by Maciej Słowiński

Pięć stron. Mniej więcej tyle, według słów doświadczonych, profesjonalnych „czytaczy” scenariuszy otrzymujemy by ich zainteresować swoim tekstem. Wytworzona wtedy świadoma lub podświadoma ocena naszej pracy rzutuje na odbiór całości. Podobnie jest z widzami w kinie – podczas pierwszych minut nasz odbiorca jest w pełni skoncentrowany i pozytywnie nastawiony (w końcu z jakiegoś powodu wybrał ten film), więc wtedy mamy największą szansę by go chwycić i zatrzymać w zainteresowaniu przy sobie. Dlatego to jak rozpoczynamy nasz film jest takie ważne. 

W związku z powyższym stworzyłem nowy cykl w którym będę szczegółowo analizował sceny otwierające znanych filmów. Podobnie jak w serii Jak to jest napisane? Przyjrzę się konfliktowi, punktom zwrotnym i dostarczonym informacjom, a dodatkowo zwrócę uwagę na prezentację protagonisty (lub antagonisty), wpływ na resztę filmu oraz ogólny klimat sceny (i jego korelację z całością).

 

Co analizuję?

Jak już rzekłem początek jest bardzo ważny, więc długo zastanawiałem się nad wyborem pierwszej sceny do analizy. Ostatecznie postawiłem na klasykę w postaci legendarnych „Chłopców z ferajny” Martina Scorsese, według scenariusza reżysera i Nicholasa Pileggi. 

Scena, jak na tak znaczącą jest bardzo krótka – ledwie przekracza półtorej minuty, ale jakże sugestywna i wielomówiąca! Spójrzcie:

Co ciekawe, według wersji scenariusza z którą miałem okazję się zapoznać (datowaną na styczeń 1989 roku), pierwsza scena miała wyglądać zupełnie inaczej – spotkaniem w barze Henry’ego, Jimmy’ego i Tommy’ego z Billy Batesem, swoją przyszłą ofiarą. Być może zmiana początku nastąpiła już na stole montażowym.

 

Pierwsze ujęcie

Nim zabiorę się za analizę kwestii scenariuszowych chciałbym zwrócić uwagę na pierwsze ujęcie sceny:

Ciemny, masywny samochód, z dużą prędkością przecinający nocne ciemności, zbliżenie na bagażnik (jak wiemy mający duże znaczenie w tej scenie), mocno czerwone tylne światła i tablicę rejestracyjną z Nowego Jorku.

Piękne, dynamiczne ujęcie z nutką symbolizmu (agresywna jazda znamionuje gwałtowne charaktery bohaterów będących w środku, wjeżdżanie w ciemność może zapowiadać pogrążanie się Henry’ego), zostało w scenariuszu opisane tak:

Finally on their way, Henry is driving.

Jeśli samemu nie będziecie reżyserować filmu, a chcecie by coś zostało pokazane, zasygnalizowane w konkretny sposób, musicie to bardzo sugestywnie i jednoznacznie zapisać.

 

Pierwsze kwestia

Pierwsza kwestia jaka pada w filmie brzmi: 

What the fuck is that…

Co ciekawe nie jest to ani pierwsza kwestia w scenariuszu (jak wspomniałem tekst zaczyna się od innej sceny), ani nawet pierwsze słowa zapisane w tej scenie. Cały dialog w samochodzie jest jedynie zasygnalizowany w didaskaliach, a pierwszą kwestią jest reakcja Tommy’ego na faceta w bagażniku.

 

Konflikt

Jest oczywisty. Facet w bagażniku powinien nie żyć, a jednak jeszcze oddycha.

 

Punkt zwrotny

Pierwszym punktem zwrotnym jest niepokojący odgłos zmuszający bohaterów do zjechania z drogi i sprawdzenia co się stało.

Drugim punktem zwrotnym jest stwierdzenie faktu, że mężczyzna wieziony w bagażniku jeszcze żyje.

 

Czego dowiadujemy się o bohaterach?

To jedna z tych rzeczy, która zachwyciła mnie w tej scenie najbardziej. To ile Martin Scorsese był w stanie przekazać o trzech najważniejszych bohaterach w ciągu tych kilkudziesięciu sekund jest niesamowite. Ja pierwszą scenę odczytałem tak:

HENRY:  

  • Jimmy daje mu znać by otworzył bagażnik. Henry posłusznie wykonuje polecenie – jest niżej od niego w hierarchii, czuje do niego respekt.
  • Nie przyłącza się do mordowania mężczyzny, ale to co widzi nie robi na nim wrażenia – jest do tego przyzwyczajony.
  • „Odkąd pamiętam zawsze chciałem być gangsterem” – kwestia wypowiedziana z offu nie tylko naznacza Henry’ego jako głównego bohatera, ale również wykłada widzowi temat filmu.

JIMMY:  

  • Jimmy daje sygnał by otworzyć bagażnik. On tutaj rządzi.
  • Jimmy strzela do mężczyzny w bagażniku po tym jak Tommy go zadźgał. Jest zdolny do zabijania, ale w spokojny sposób, potrafi wyłączyć emocje. 
  • Używa pistoletu, nie noża. Mordowanie jest elementem pracy, używa najskuteczniejszych środków.
  • Strzela po tym jak Tommy zrobił już swoje. Jest opanowany, analizuje możliwości i konsekwencje.

TOMMY:  

  • Tommy sięga po nóż. Nie boi się bezpośredniej konfrontacji.
  • Tommy od razu zabiera się za szlachtowanie mężczyzny w bagażniku. Nie ma żadnych rozterek, wątpliwości. Zabija z dużą brutalnością mimo, że wystarczyłoby jedno, precyzyjne cięcie. To pokazuje jego gwałtowną naturę.

 

Wpływ na resztę filmu?

Mężczyzna w bagażniku w dalszej części filmu okazuje się być członkiem mafii. Jego morderstwo przypieczętowuje los Tommy’ego, który zostaje zabity i w konsekwencji staje się początkiem końca wszystkich głównych bohaterów.

 

Klimat

Scena otwierająca „Chłopców z ferajny” daje widzowi zapowiedź wszystkich najważniejszych cech całego filmu:  bezwzględna brutalność, wulgarny język, gangsterskie realia, realistyczne zdjęcia i oryginalną muzykę.

Nikt po obejrzeniu tych 90 sekund nie może mieć wątpliwości z jakiego rodzaju kina będzie obcować. Ogląda na własną odpowiedzialność.

 

Podsumowanie

Jak już wspomniałem pierwsza scena filmu ma za zadanie zapowiedzieć klimat rozpoczynającej się opowieści i pobudzić zainteresowanie widza. Początek „Chłopców z ferajny” idealnie wywiązuje się z tych zadań. Oglądający są zaskoczeni przebiegiem wydarzeń, zszokowani brutalnością i zaciekawieni głównymi bohaterami. Do tego w ich głowach od razu rodzi się wiele pytań na które chcą poznać odpowiedź. Trudno wymagać więcej od ledwie 90 sekund. 

Jako, że „Chłopcy z ferajny” są adaptacją książki Nicholasa Pileggi „Wiseguy” postanowiłem sprawdzić czy fantastyczny prolog to zasługa autora. Nic z tych rzeczy. Książka zaczyna się zupełnie inaczej niż film i scenariusz. Wszystko co widzimy jest zasługą twórców filmu.

Mam nadzieję, że nowy cykl przypadł wam do gustu i pomoże w pisaniu własnych, fantastycznych scen otwierających. Postaram się by nowe odcinki pojawiały się w miesięcznych odstępach. Dajcie znać w komentarzach jakim filmom w pierwszej kolejności powinienem się przyjrzeć.

Podziel się:

  • Udostępnij na Twitterze(Otwiera się w nowym oknie)
  • Kliknij, aby udostępnić na Facebooku(Otwiera się w nowym oknie)
  • Kliknij, aby udostępnić na Google+(Otwiera się w nowym oknie)
Udostępnij
Tweetnij

Podobne

14 thoughts on “Pierwsza scena #1 – „Chłopcy z ferajny””

  1. Pingback: Pierwsza scena #9 - "Dunkierka" - PRZYGODY SCENARZYSTY
  2. Pingback: Pierwsza scena #8 - „Aż poleje się krew” - PRZYGODY SCENARZYSTY
  3. Pingback: Pierwsza scena #7 - "Rocky" - PRZYGODY SCENARZYSTY
  4. AlojzyZ pisze:
    20/11/2019 o 20:03

    1) Można prosić do pierwszego akapitu odniesienia do konkretnych osób (źródeł) które potwierdzą te przytoczone „oczywistości” (czy to jest 10 minut, czy dwie minuty filmu?)

    Odpowiedz
    1. Maciej Słowiński pisze:
      21/11/2019 o 12:48

      Stwierdzenie z pierwszego akapitu jest oparte na prywatnych rozmowach z osobami zawodowo zajmującymi się czytaniem scenariuszy, więc nie wiedząc czy te osoby życzyłyby sobie by podawać ich personalia pozostawię je dla siebie.
      Również w kilku zagranicznych artykułach spotkałem się z podobnymi tezami, więc będąc bardzo zdeterminowanym można to znaleźć.

      Odpowiedz
  5. Bogdan pisze:
    11/11/2019 o 10:24

    No i gdzie te komentarze?

    Odpowiedz
    1. Maciej Słowiński pisze:
      11/11/2019 o 13:19

      Niestety czasami zatwierdzanie komentarzy trochę trwa, ale staram się by odbywało się to jak najszybciej.

      Odpowiedz
  6. Bogdan pisze:
    11/11/2019 o 10:23

    Ciekawa analiza

    Odpowiedz
  7. Bogdan pisze:
    11/11/2019 o 07:27

    Chciałbym wiedzieć co sadzisz o pierwszej scenie filmu… niby arcydzieła kina światowego… Dlaczego „niby” ? bo mam wielkie wątpliwości, o których wspominałem w szkole filmowej, ale oczywiście profesory są mądrzejsi. Rozchodzi mi się o film Obywatel Kane. Filmu niby nie neguję, ale pierwsza scena nie trzyma sie kupy…

    Odpowiedz
    1. Maciej Słowiński pisze:
      11/11/2019 o 13:18

      Dlaczego według ciebie pierwsza scena „Obywatela Kane’a” nie trzyma się kupy?

      Odpowiedz
      1. Bogdan pisze:
        12/11/2019 o 06:05

        Bo nie jest logiczna…. dużo by pisać. Obejrzyj pierwszą scenę a odpowiedź nasunie…. powinna nasunąć się sama.

        Odpowiedz
        1. Maciej Słowiński pisze:
          12/11/2019 o 09:22

          Znam pierwszą scenę „Obywatela Kane’a” i nie znajduję w niej nielogiczności. Rozwiń proszę swoją myśl.

          Odpowiedz
    2. artycha pisze:
      11/11/2019 o 15:48

      A to nie jest tak, że te wszystkie stare filmy to są arcydzieła, bo w swoim czasie były czymś niezwykłym i popychały film do przodu, ale z dzisiejszej perspektywy są po prostu nudne i paździerzowe, co w sumie jest zrozumiałe, bo branża cały czas ewoluuje?

      A starsze osoby pewnie zachwycają się po części z sentymentu tak samo jak my będziemy się zachwycać dzisiejszym kinem, które w 2050 roku będzie widziane jako badziew. 😉

      W ogóle ciekawe czy na tych filmówkach oglądacie np. marvela czy jest zakaz, bo to obciach? ;D

      Odpowiedz
      1. Maciej Słowiński pisze:
        11/11/2019 o 18:09

        Rzeczywiście filmy często ciężko znoszą upływ czasu, ale niektóre dzielnie się bronią swoją ponadczasowością. Dla mnie „Obywatel Kane” jest tego dobrym przykładem. Szczególnie jeśli jednak weźmie się pod uwagę upływ prawie 80 lat.

        Odpowiedz

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kategorie

  • Aktualności
  • Biblioteka scenarzysty
  • Bohater większy niż film
  • Fade In – scenarzyści
  • Jak to jest napisane?
  • Konkursy scenariuszowe
  • Niezbędnik scenarzysty
  • Pierwsza scena
  • Przygody scenarzysty
  • Scenariopisarstwo
  • The Story Grid

O przygodach

„Jeśli masz zamiar próbować, idź na całość.

W innym wypadku, nawet nie zaczynaj.

Jeśli masz zamiar próbować, idź na całość.

To może oznaczać utratę wszystkich: dziewczyn, żon, bliskich, pracy,

A może nawet Twojego rozumu.

Idź na całość.

To może oznaczać niejedzenie przez 3 lub 4 dni.

To może oznaczać zamarzanie na parkowej ławce.

To może oznaczać więzienie, to może oznaczać szyderstwa, kpiny, izolację.

Izolacja jest darem.

Wszystko inne to sprawdzenie Twojej wytrzymałości.

Tego jak bardzo chcesz to zrobić.

I w końcu to zrobisz.

Pomimo odrzucenia i najgorszych szans powodzenia.

I będzie to lepsze niż wszystko o czym możesz marzyć.

Jeśli masz zamiar próbować, próbuj ze wszystkich sił.

Nie ma innego uczucia, które może się temu równać.

Będziesz sam na sam z bogami.

A noce będą płonąć ogniem.

Rób to. Rób to. Rób to. Na 100%.

Będziesz sunął przez życie do perfekcyjnego śmiechu.

To jedyna dobra walka jaka jest.”

– Charles Bukowski

© 2023 PRZYGODY SCENARZYSTY | WordPress Theme by Superbthemes