Co analizuję?

24 marca 1975 roku, w Richfield, w stanie Ohio, na przeciwko legendarnego Muhammada Ali, w walce o mistrzostwo świata wagi ciężkiej organizacji WBC oraz WBA, stanął Chuck Wepner. Szerzej nieznany Nowojorczyk, mający już 36 lat i niezbyt imponujący bilans walk 31 zwycięstw i 9 porażek, masowo skazywany na pożarcie, dopiero w piętnastej rundzie padł na deski.

Oglądający tą walkę, początkujący aktor, Sylvester Stallone od razu dostrzegł w tej historii materiał na film. Trzy i pół dnia później powstał pierwszy draft „Rocky’ego”.

Półtora roku później Sly mógł podziwiać efekt swojej pracy na dużym ekranie. Pracy która nie tylko przyniosła gigantyczne pieniądze (117 milionów dolarów z kin przy zaledwie milionowym budżecie), liczne laury (3 Oscary, w tym dla najlepszego filmu i reżysera), ale również natychmiast katapultowała Stallone do aktorskiej ekstraklasy. Rozpoczęła również serię składającą się z sześciu filmów i dwóch spin-offów (które z kolei przyczyniły się do narodzin dwóch nowych gwiazd – reżysera i scenarzysty Ryana Cooglera oraz aktora Michael B. Jordana).

A wszystko zaczyna się od tych pierwszych pięciu minut:

 

Pierwsze ujęcie

Na stawiane w tym miejscu pytanie „od czego wszystko się zaczyna?” zwykle odpowiadam jednym zdjęciem i krótkim opisem. Tym razem będę potrzebował więcej pomocy naukowych.

Nim zostaniemy zaproszeni do świata Rocky’ego, który jest szary, brudny i brutalny (o czym więcej za chwileczkę) zostaje do nas wysłany sygnał, że będzie jeszcze epicko. W jaki sposób? Wypełniające całą przestrzeń białe litery na czarnym tle powoli przesuwają się odsłaniając tytuł filmu, a wszystko podkreśla wspaniała, doniosła, energiczna muzyka Billa Conti’ego. Ta czołówka krzyczy, że będzie się działo.

 

Muzyczny motyw przewodni nadal wybrzmiewa gdy na czarnym tle pojawia się napis informujący o dacie i miejscu akcji. Wskazanie konkretnego dnia sugeruje, że mamy do czynienia z wydarzeniami historycznymi (choć tak w rzeczywistości nie jest).

 

Pierwsze ujęcie rozpoczyna się od zbliżenia na malowidło przedstawiające Jezusa Chrystusa. Taki początek mógłby wskazywać na ważną rolę religii w tym filmie, ale nie jest to właściwy trop. Jeśli miałbym doszukiwać się głębszego znaczenia w tym obrazie to powiedziałbym, że wizerunek Syna Bożego zapowiada, że historia tutaj przedstawiona jest rodzajem przypowieści.

 

Kamera ześlizguje się z Jezusa Chrystusa na twarz głównego bohatera – Rocky’ego Balboa. Twarz na której za chwilę ląduje pięść jego przeciwnika.

Wspaniale symboliczny pomysł na pierwsze pokazanie głównego bohatera. Rocky, który całe życie dostaje w twarz – zarówno na ringu jak i poza nim, dosłownie i w przenośni i który umiejętność znoszenia tych ciosów uczynił swym największym atutem, już w pierwszej sekundzie zostaje tak pokazany.

 

Opuszczamy obijanego Balboę by pokazać gdzie mu przyszło się bić. Nie jest to żadna poważna gala. To obskurna, mała hala, z tycim ringiem, wrzeszczącym, mało ekskluzywnym tłumem widzów, zadymiona, zaśmiecona i zaniedbana. Dopiero gdy nasiąkniemy tą atmosferą, zrozumiemy jakiego rodzaju bokserem jest Rocky, kończy się pierwsze ujęcie.

 

Pierwsza kwestia

Nie jest to wiekopomny one-liner…

Give the suckers some action.

Daj frajerom troche akcji.

 

Są to słowa skierowane do Rocky’ego przez jego cornermana. W odpowiedzi bokser prosi o wodę. Wymiana zdań w narożniku wpisuje się w charakter sceny, oddaje klimat miejsca i pasuje do ludzi tu walczących, kibicujących i pracujących.

 

Konflikt

W walkę konflikt wpisany jest niejako automatycznie. Dlatego oczywiście pierwsza scena w której Rocky bije się z innym bokserem ma jasny, bezpośredni konflikt.

Warto jednak zwrócić uwagę na te mniej oczywiste – relację (a właściwie jej brak) z cornermanem oraz napięcie w scenie po walce, gdy dzieli szatnię ze swoim rywalem, z którym parę minut temu próbowali sobie nawzajem pourywać głowy, a także otrzymuje, jakże mierną, nieadekwatną do włożonego wysiłku, zapłatę.

 

Punkt zwrotny

Punktem zwrotnym walki, a co za tym idzie całej sceny, jest nielegalne uderzenie głową przez przeciwnika Rocky’ego. Od tego momentu Balboa przechodzi do ofensywy i brutalnie nokautuje rywala.

 

Czego dowiadujemy się o głównym bohaterze?

Jak już wspomniałem podstawową rolą pierwszej sceny w „Rocky’m” jest ekspozycja bohatera i świata. Wywiązuje się z niej znakomicie dostarczając nam między innymi takich informacji:

– Rocky jest podrzędnym, lokalnym bokserem, który bije się na mało znaczących galach;

– Podczas swoich walk Rocky przyjmuje bardzo dużo uderzeń;

– Jest odporny, trudny do złamania, pewny siebie;

– Kiepsko pracuje na nogach i nie słucha cornermana (co będzie miało znaczenie w przyszłości);

– Nie prowadzi się zbyt sportowo (palenie papierosów);

– Jest włoskiego pochodzenia („The Italian Stallion”)

Kiepsko zarabia (40,55$)

Walczy często, z byle kim, bez przygotowań („kiedy znowu walczę? Może za 2 tygodnie”);

Jak na 3 minuty w ringu i 2 minuty w szatni całkiem sporo, prawda?

 

Wpływ na resztę filmu

Pierwsza scena ma charakter mocno ekspozycyjny, skupia się na przedstawieniu głównego bohatera i świata z jakiego się wywodzi. Nic z tego co tu widzimy, poza samym Rocky’m, nie będzie miało kontynuacji w dalszej części historii.

 

Klimat

„Rocky” jest wariacją na temat historii Kopciuszka (z tą różnicą, że Książę zamiast żenić to chce się bić). Fundamentem tego typu opowieści jest fatalny los głównego bohatera na samym początku. Musi sięgnąć dna by móc się odbić i zawalczyć o siebie oraz by uwypuklić kontrast między jego życiem a tym do czego aspiruje.

Dlatego życiowy zakręt Rocky’ego na jakim się znalazł jest w pierwszej części filmu tak szczegółowo i barwnie opisany.

Wszystko to co składa się na klimat filmu jest podporządkowane budowie odczucia, że sytuacja Rocky’ego jest ze wszech miar beznadziejna. Pierwsza scena zdecydowanie realizuje te założenia, buduje właściwy nastrój, nakierowuje widza na odpowiednie emocje.

A propos klimatu…

 

Walcząc o marzenia, walcząc o siebie…

Kiedy United Artists zainteresowało się „Rocky’m” widziało w roli głównej Roberta Redforda, Ryana O’Neala, Burta Reynoldsa lub Jamesa Caana. Stallone jednak się uparł i nie zgodził się na sprzedaż scenariusza bez gwarancji roli głównej dla niego. Zawalczył o siebie i swoje marzenie. Tak jak Rocky. Może dlatego ta dwójka tak do siebie pasowała i tak dobrze stworzyli siebie nawzajem.

 

Pierwsza scena

Dotychczas, w ramach cyklu Pierwsza scena, pojawiły się analizy:

#1 „Chłopcy z ferajny”

#2 „The Social Network”

#3 „Obława”

#4 „Ojciec chrzestny”

#5 „Jojo Rabbit”

#6 „Poszukiwacze zaginionej Arki”