PRZYGODY SCENARZYSTY

czyli wytwórnia scenariopisarskich przypowieści i podpowiedzi

Menu
  • Strona główna
  • Projekty
  • O mnie
  • Warto
  • Kontakt
Menu

Pierwsza scena #4 – „Ojciec chrzestny”

Posted on 15/03/202015/03/2020 by Maciej Słowiński

Zaczynając ten cykl wiedziałem od razu, że na pewno pojawią się w nim dwie sceny – otwarcie „Bękartów wojny” i pierwsze minuty „Ojca chrzestnego”. Wojenna wizja Quentina Tarantino czeka na swoją kolej, ale 48 rocznica premiery arcydzieła Francisa Forda Coppoli to doskonały moment by przyjrzeć się bliżej wprowadzeniu w świat rodziny Corleone.

 

Co analizuję?

Od blisko 50 lat film Francisa Forda Coppoli jest odmieniany przez wszystkie przypadki stając się nie tylko żywą definicją pojęcia arcydzieło dla wielu miłośników kina, ale również prawdziwym zjawiskiem popkulturowym bardzo mocno zagnieżdżonym w świadomości milionów ludzi. Dlatego też wprowadzenie prezentujące przedmiot analizy pozwolę sobie pominąć i od razu zapraszam do gabinetu Don Vita Corleone…

 

Na YouTube dostępna jest również wersja z polskim lektorem, a także, robiona przez Screenplayed opcja z jednocześnie pokazywanym scenariuszem.

 

Pierwsze ujęcie

Od czego wszystko się zaczyna?

 

Na zbliżeniu, umożliwiającym zaobserwowanie pełnej palety emocji, widzimy twarz Amerigo Bonasery – zrozpaczonego ojca zwracającego się do Vito Corleone o pomoc i wymierzenie sprawiedliwości.

Najważniejszym zadaniem tego ujęcia jest możliwie najdokładniejsze pokazanie skali rozpaczy Bonasery, co jest podkreślone w scenariuszu poprzez dokładne określenie ustawienia kamery.

Suddenly we are watching in CLOSE VIEW, AMERIGO BONASERA, a man of sixty, dressed in a black suit, on the verge of great emotion.

Zwykle „reżyserowanie” w scenariuszu jest źle widziane i potępiane, ale jeśli nazywasz się Francis Ford Coppola…

 

Pierwsze kwestia

Jeszcze na czarnym tle padają pierwsze słowa w tym epickim dziele:

I belive in America.

Wierzę w Amerykę.

Pierwsza kwestia jest rozpoczęciem monologu Amerigo Bonasery, który opowiada o tym co strasznego spotkało jego córkę i o co przyszedł prosić Ojca chrzestnego.

Ale to również idealne wprowadzenie w historię rodziny Corleone. To hasło, na swój indywidualny sposób rozumiane, przyświecało zarówno Vito, jak i Michaelowi.

 

Konflikt

Konflikt w tej scenie opiera się na różnicy między tym jak Dona Vito Corleone postrzega Amerigo Bonasera, a jak on sam o sobie myśli.

…we ‘re not murderers, despite of what this undertaker says.

…nie jesteśmy mordercami, choć ten grabarz twierdzi inaczej.

 

Punkt zwrotny

Scena otwierająca „Ojca chrzestnego” mogłaby równie dobrze funkcjonować jako film krótkometrażowy oparty na klasycznej strukturze trzyaktowej:

W pierwszym akcie, głównego bohatera – Vito Corleone – odwiedza Amerigo Bonasera i opowiada historię romansu jego córki, zakończonego jej pobiciem i okaleczeniem (ZAKŁÓCENIE). Zrozpaczony ojciec prosi Vito by ten zabił oprawców jego córki (PIERWSZY PUNKT ZWROTNY).

W drugim akcie Vito zmaga się z zaistniałym problemem. Przedstawia pogląd na dotychczasowe zachowanie Bonasery, zasady którymi się kieruje i swoją wizję sprawiedliwości. To czas w którym ważą się losy prośby Bonasery. Finałem tych rozważań jest obraźliwe (w oczach Vito) pytanie grabarza ile ma zapłacić za cierpienie oprawców córki (pierwsza cześć DRUGIEGO PUNTU ZWROTNEGO, najgorszy moment bohatera). Mimo poczucia krzywdy / obrazy Vito decyduje się zawalczyć o szacunek dla siebie (druga część DRUGIEGO PUNKTU ZWROTNEGO, decyzja o działaniu) i zmusza Bonaserę do uznania jego pozycji, przyjaźni i zasad rozpoczynając trzeci akt.

W finale Vito zgadza się, ale już na swoich warunkach, spełnić prośbę Bonasery (KULMINACJA).

Sprawiedliwość będzie prezentem z okazji ślubu mojej córki.

Prawda, że ładnie skomponowane?

 

Czego dowiadujemy się o bohaterach?

Osobą prowadzącą nas przez tą scenę jest Amerigo Bonasera, ale nikt nie ma wątpliwości, że to Vito Corleone jest tutaj najważniejszy. Czego się o nim dowiadujemy?

– Dostojny mężczyzna w starszym wieku;

– Dumna postawa, oszczędny w gestach;

– Przyzwyczajony do rządzenia, do rozkazywania;

– Jego polecenia wykonywane są natychmiast, wystarczy gest;

– Kieruje się w życiu zasadami;

– Wyznaje swój własny kodeks;

– Ceni sobie przyjaźń;

– Ma jasno określone poglądy i postrzeganie świata;

– Budzi lęk;

– Zależy mu przede wszystkim na szacunku;

– Zarządza organizacją przestępczą;

– Pieniądze nie są dla niego najważniejsze;

Dużo, prawda? Po zaledwie sześciu minutach można odnieść wrażenie, że znamy Vito już dosyć dobrze, tworzy się nam w głowie jego całkiem konkretny obraz, buduje to podwaliny pod zrozumienie jego różnych, późniejszych decyzji.

Co ciekawe Vito Corleone w scenariuszu nie jest opisany ani słowem.

Chciałbym też zwrócić waszą uwagę na jeszcze dwie osoby pojawiające się w tej scenie. W tle rozmowy Vito z Bonaserą migają Sonny i Tom Hagen. I chociaż nie odzywają się ani słowem to o nich też się czegoś dowiadujemy:

Sonny Corleone – co chwilę popija wino, jest zniecierpliwiony, znudzony, trudno mu ustać w jednym miejscu.

Tom Hagen – to jego przeciwieństwo. Przez większość sceny siedzi spokojnie w oddaleniu, reaguje tylko wtedy gdy trzeba, w finale to on dostaje polecenie od Vito kto ma dostać sprawę córki Bonasery.

Te drobiazgi są absolutnie spójne z charakterystyką tych postaci i ich działaniami w późniejszych scenach.

 

Wpływ na resztę filmu

Zadaniem pierwszych minut „Ojca chrzestnego” jest zaprezentowanie świata w jakim będzie rozgrywał się film, klimatu opowieści i postaci Vito Corleone oraz zasad jakimi się kieruje. Wydarzenia i decyzje w niej podjęte nie mają dużego wpływu na resztę filmu, chociaż są one dobrze spuentowane w dalszej części, gdy Vito odbiera swój dług, prosząc Bonaserę o jego usługi po śmierci Sonny’ego.

 

Klimat

Nim Amerigo Bonasera rozpoczyna w scenie swój monolog to właśnie Nino Rota, za pomocą swojej wybitnej muzyki, wprowadza nas w klimat filmu. Następnie pałeczkę przejmuje Gordon Willis, który w ciągu tych sześciu minut zaprezentował to co później zostanie podkreślone podczas wręczania honorowego Oscara –  niezrównane mistrzostwo w operowaniu światłem, cieniem, kolorem i ruchem.

Całość dopełnia niesamowity Marlon Brando w tytułowej roli (chociaż wszyscy aktorzy spisali się tutaj wspaniale – zwróćcie uwagę na migającego w tle Jamesa Caana, który nawet na moment nie wyszedł z roli porywczego Sonny’ego).

Bez wątpienia scena otwierająca doskonale oddaje klimat całego filmu.

 

Na koniec…

„Ojciec chrzestny” to oczywiście adaptacja słynnej (sprzedanej w 21 milionach egzemplarzy) książki Mario Puzo. Podobnie jak w przypadku „Chłopców z ferajny” chciałem się przekonać ile z geniuszu tej sceny jest dziełem filmowców, a ile autora pierwowzoru literackiego. I, tak samo jak w pierwszym przypadku, książkowy początek jest zupełnie inny (Bonasera słucha wyroku na Sali sądowej).

To doskonale obrazuje jak dużym wyzwaniem jest adaptacja gotowego materiału na dzieło filmowe, ile wymaga wyczucia przy dokonywaniu wyborów, skrótów i kondensacji.

Nasuwa się pytanie – czy łatwiej stworzyć scenariusz oryginalny, pozbawiony ograniczeń materiału źródłowego, wymagający jednak wymyślenia wszystkiego od początku, czy scenariusz adaptowany, bazujący już na sprawdzonej historii i bohaterach, ale zmuszony te pierwotne założenia respektować?

 

 

Pierwsza scena

Dotychczas, w ramach cyklu Pierwsza scena, pojawiły się analizy:

#1 „Chłopcy z ferajny”

#2 „The Social Network”

#3 „Obława”

 

 

Podziel się:

  • Udostępnij na Twitterze(Otwiera się w nowym oknie)
  • Kliknij, aby udostępnić na Facebooku(Otwiera się w nowym oknie)
  • Kliknij, aby udostępnić na Google+(Otwiera się w nowym oknie)
Udostępnij
Tweetnij

Podobne

5 thoughts on “Pierwsza scena #4 – „Ojciec chrzestny””

  1. Artur pisze:
    16/03/2020 o 14:05

    Pytanie z innej beczki

    Jak zapatrywać się na pewny już kryzys w branży filmowej? Będąc tzw.: jednym z wielu piszących? Zwłaszcza gdy scenariusz jest z gatunku pogardzanego przez polskie kino? Zmiana gatunku na bardziej przystępny? Przepisanie scenariusza mając na uwadze jak najmniejszy budżet? Olać temat i pogodzić się z losem?

    Czy jest w ogóle sens cokolwiek robić w zaistniałej sytuacji?

    Pozdrawiam

    Odpowiedz
    1. Maciej Słowiński pisze:
      16/03/2020 o 14:42

      Pewnie każdy piszący zastanawia się teraz co dalej ;).
      Kryzys jest i będzie, myślę, że skutki pandemii w branży rozrywkowej będą odczuwalne jeszcze przez wiele miesięcy, być może nawet rok. Na tą chwilę jednak wszelkie przewidywania to wróżenie z fusów. Uważam więc, że trzeba się skupić na swojej robocie, swoich scenariuszach, tematach, na tym na czym się znamy, pisać o tym co chcemy bardzo światu opowiedzieć. I obserwować. Jesteśmy naocznymi świadkami historycznych wydarzeń które będą miały gigantyczny wpływ na całe społeczeństwa. Być może niektóre zmiany będą już nieodwracalne. To jest niesamowite morze nowych możliwości i filmowych pomysłów. Naszym zadaniem będzie to opisać i uwiecznić.

      Odpowiedz
    2. artycha pisze:
      17/03/2020 o 08:34

      Nie ma czegoś takiego jak kryzys w branży filmowej. Od początku jej powstania jest nas coraz więcej, coraz więcej ludzi osiąga poziom klasy średniej i coraz więcej ludzi może sobie pozwolić na chodzenie do kina. Dzisiaj jest to widoczne jak nigdy przedtem i w skali ostatniego stulecia piszę o stałym, ogromnym wzroście.

      Na dzisiaj jedyne ryzyko jakie istnieje to wstrzymanie produkcji w związku z pandemią (co niekoniecznie musi oznaczać wstrzymanie kupowania scenariuszy). Zobaczymy co będzie, bo z drugiej strony Netflix to pewnie teraz notuje zyski jak nigdy wcześniej.

      Dlaczego ograniczasz się do Polski? W dzisiejszych czasach jak robisz produkt, to z myślą o świecie. Pytanie czy jesteś NAPRAWDĘ dobry, by sprzedać scenariusz np. we Francji albo USA. Reszta to kwestia przetłumaczenia go na docelowy język i umiejętności używania wyszukiwarki google + język docelowy żeby wiedzieć jak to ogarnąć. Do ilu producentów w Polsce wysłałeś scenariusz? Ilu odpisało? Co odpisali? To wszystko pokazuje jakie jest zainteresowanie pomysłem.

      Odpowiedz
      1. Maciej Słowiński pisze:
        17/03/2020 o 09:29

        Wszyscy wstrzymali produkcję – nawet Netflix. Wszystko zależy ile potrwa pandemia – jeśli miesiąc, dwa, to wszystko mniej więcej wróci do normy. Jeśli rok to branża rozrywkowa zmieni się diametralnie.

        Odpowiedz
        1. artycha pisze:
          17/03/2020 o 09:50

          Niedobrze. Pozostaje nadzieja w szczepionce. :/

          Odpowiedz

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kategorie

  • Aktualności
  • Biblioteka scenarzysty
  • Bohater większy niż film
  • Fade In – scenarzyści
  • Jak to jest napisane?
  • Konkursy scenariuszowe
  • Niezbędnik scenarzysty
  • Pierwsza scena
  • Przygody scenarzysty
  • Scenariopisarstwo
  • The Story Grid

O przygodach

„Jeśli masz zamiar próbować, idź na całość.

W innym wypadku, nawet nie zaczynaj.

Jeśli masz zamiar próbować, idź na całość.

To może oznaczać utratę wszystkich: dziewczyn, żon, bliskich, pracy,

A może nawet Twojego rozumu.

Idź na całość.

To może oznaczać niejedzenie przez 3 lub 4 dni.

To może oznaczać zamarzanie na parkowej ławce.

To może oznaczać więzienie, to może oznaczać szyderstwa, kpiny, izolację.

Izolacja jest darem.

Wszystko inne to sprawdzenie Twojej wytrzymałości.

Tego jak bardzo chcesz to zrobić.

I w końcu to zrobisz.

Pomimo odrzucenia i najgorszych szans powodzenia.

I będzie to lepsze niż wszystko o czym możesz marzyć.

Jeśli masz zamiar próbować, próbuj ze wszystkich sił.

Nie ma innego uczucia, które może się temu równać.

Będziesz sam na sam z bogami.

A noce będą płonąć ogniem.

Rób to. Rób to. Rób to. Na 100%.

Będziesz sunął przez życie do perfekcyjnego śmiechu.

To jedyna dobra walka jaka jest.”

– Charles Bukowski

© 2023 PRZYGODY SCENARZYSTY | WordPress Theme by Superbthemes