Nie matura lecz chęć szczera?

W realiach polskiego rynku filmowego umiejętność przekonania do siebie i swojej pracy ekspertów PISF jest absolutnie kluczowa. To od ich decyzji zależy powodzenie większości tworzonych w Polsce projektów filmowych. To w ich rękach obecnie znajduje się los „Roju” i też, w jakimś stopniu, mój.

To trochę jak matura – pierwszy poważny egzamin kończący okres młodzieńczej fantazji i nauki. Test na to czy nadajesz się już do dorosłej rywalizacji. Oczywiście film to praca zespołowa. Na ostateczną decyzję o dofinansowaniu wpływa mnóstwo różnych czynników. I pewnie niejedna osoba może twierdzić, że scenariusz wśród tych czynników nie należy do najważniejszych. Ale ja wierzę w historię. W moc opowieści. W siłę emocji. Wierzę, że od tego wszystko się zaczyna i to ostatecznie przechyla wagę na jedną albo drugą stronę. Dlatego uważam, że rozpoczęty dzisiaj proces kwalifikacyjny to przede wszystkim egzamin mój i Bartka Bali. To nasze umiejętności tworzenia wciągającej opowieści, opisywania ciekawych światów, wymyślania oryginalnych bohaterów i budowania emocjonalnego przekazu zostaną poddane ocenie i weryfikacji.

Brzmi to wszystko bardzo poważnie i rozstrzygająco, ale… Czy na pewno? Pozwolę sobie powrócić do maturalnej analogii. Dla wielu licealistów (a na pewno ich rodziców) matura wydaje się bramą do lepszego świata, rozumianego jako nierozerwalny ciąg przyczynowo-skutkowy: wymarzone studia, dająca odpowiednią zdolność kredytową stabilna praca, realizacja tej zdolności na rzecz za trzydzieści lat własnego mieszkania. Kiedy masz 18 lat łatwo ci uwierzyć w potęgę tego „egzaminu dojrzałości”. Ale prawda jest taka, że oblewając go… nic się nie dzieje. Możesz spróbować za rok, a w tym czasie, wyzbywszy się szkolnego rygoru (ale jednocześnie poczucia bezpieczeństwa), będąc zmuszonym do samodzielności i odpowiedzialności, możesz zebrać wiele ciekawych, życiowych doświadczeń.

Tak samo chcę podejść do finalnej decyzji PISF odnośnie „Roju”. To bardzo ważny egzamin, ale pierwszy z wielu. Bez względu na wynik trzeba będzie ciężko pracować, poszerzać wiedzę, zdobywać nowe doświadczenia. Nie zwątpić, nie poddawać się, działać i tworzyć dalej. Chociaż oczywiście przyjemniej byłoby to wszystko robić mając pierwszą pozytywną decyzję za sobą. 😉

 

Ostatnie szlify

Nim scenariusz trafił w ręce producentów czekały go końcowe szlify. Od ostatniego draftu zdążyłem trochę od naszej wyspy odpocząć, nabrać delikatnego dystansu i posłuchać opinii wielu mądrych ludzi (między innymi konsultantki Torino Film Lab, spotkanie z którą opisałem tutaj, potencjalnych koproducentów, kilku uznanych scenarzystów i reżyserów). To wszystko umożliwiło powrót do pracy z wzmożoną energią i nowymi pomysłami.

O ile często i chętnie pisze się i mówi o procesie wymyślania historii, tak rzadko wspomina się etap poprawiania. I nic dziwnego – to żmudna, mało widowiskowa praca. Jednak nie tylko jest to niezbędna część tworzenia scenariusza, co być może nawet kluczowa, ponieważ często oparta o opinie pierwszych czytelników, czyli potencjalnych przyszłych widzów, a tych zawsze warto słuchać. Dlatego poniżej poświęcę kilka linijek na opisanie przebiegu tego procesu u mnie.

Jak wszystko w „Roju” (którego historię mogliście poznać tutaj, tutajtutaj), tak i poprawki zaczęły się od Bartka. A dokładnie od wielogodzinnych rozmów z nim podczas których analizowaliśmy wszystkie otrzymane opinie i komentarze, konfrontowaliśmy je z własnymi przekonaniami i wiedzą oraz decydowaliśmy o ich przydatności i konsekwencjach. W ten sposób uzyskaliśmy to co najważniejsze, najlepsze i najbardziej rozwijające dla naszej historii.

Wyposażony w taki arsenał wyekspediowałem żonę i córkę do rodziny, a sam przeniosłem się na wyspę (przynajmniej mentalnie). Podłogę pokryła drabinka (o sposobie jej tworzenia pisałem tutaj), a na ścianach znalazły się najważniejsze przykazania (rzeczy które dla tej historii są absolutnie fundamentalne, których nie można zmienić, ani o nich zapomnieć) i zdjęcia inspirujących lokalizacji.

Na początek każde zagadnienie nad którym planowałem się pochylić umieściłem na osobnej kartce i określiłem jego status (czerwony – „koniecznie naprawić!”, żółty – „powinno się naprawić”, zielony – „można naprawić”). Następnie karteczki umieściłem na drabince. W ten sposób na pierwszy rzut oka widziałem w którym akcie jest najwięcej problemów, jakie wątki wymagają zdecydowanego udoskonalenia.

Kiedy wszystko już było pięknie zwizualizowane przyszedł czas na konkretną pracę. Najważniejszym zadaniem było usunięcie wszystkich czerwonych plam. Szukając nowych rozwiązań starałem się cały czas pamiętać o kontekście w jakim dana scena jest osadzona i konsekwencjach dla reszty opowieści. Zdarzało się, że usunięcie problemu w trzecim akcie generowało nowy kłopot w pierwszym. (Oczywiście łatwiej byłoby operować na konkretnym przykładzie, mam nadzieję, że kiedyś będę miał możliwość napisania analizy porównawczej dwóch draftów scenariusza – pierwszego i produkcyjnego).

Po przywróceniu jednokolorowego wyglądu drabinki przyszła pora na ostateczne sprawdzenie zawartości konfliktów i punktów zwrotnych w scenach i czy ciąg przyczynowo-skutkowy nie został naruszony. Wersję przeze mnie akceptowalną wysłałem do Bartka. Razem wszystko jeszcze raz omówiliśmy i wprowadziliśmy ostatnie poprawki. Koniec.

Chyba, że można jeszcze coś zrobić…

 

Wątpliwości

Kiedy wiemy, że scenariusz jest już gotowy, że można z nim ruszyć na podbój świata? Aaron Sorkin, już nie raz przeze mnie cytowany, powiedział:

„Każdą rzecz jaką napisałem chętnie bym poprawił. Nigdy nie doścignąłem wyobrażenia, które miałem gdy zaczynałem coś pisać.”

I chyba każdy piszący się z nim zgodzi. Nigdy nie wiemy czy to już ten moment. Nigdy nie spełniamy do końca własnych oczekiwań. Nigdy nie dochodzimy do momentu w którym nic już nie dałoby się poprawić. Musimy to zaakceptować.

Scenariusz „Roju” który trafił do PISF jest oznaczony jako draft numer 4. Włożyłem w niego mnóstwo pracy. To dobry tekst. Najlepszy jaki jestem w stanie na dzień dzisiejszy napisać. Ale jutro jest nowy dzień. I wiem, że jutro obudzę się z przekonaniem, że mogę go jeszcze poprawić. I na pewno powstanie piąty draft, a potem szósty… Najważniejsze by te wątpliwości mnie nie hamowały. Zawsze można zrobić coś lepiej. Ale najważniejsze to po prostu robić.

 

Podział projektów na komisje

Komisja pod przewodnictwem Ewy Puszczyńskiej:

lpTytuł:Reżyser:Producent:
1„Jestem Ren”Piotr RyczkoHolly Pictures
2„Matka fok”Agnieszka TrzosHolly Pictures
3„Prime Time”Jakub PiątekWatchout Studio
4„Prawdziwe życie aniołów”Artur WięcekBarton Film
5„Jezioro słone”Katarzyna RosłaniecManana sp. z o. o.
6„Przegryziemy wam gardła”Bartosz KonopkaPokromski Studio
7„Historia pewnej litery”Grzegorz JaroszukMD4
8„Zenek”Jan HryniakProjekt ZM
9„Ochotnik”vacatMadants

 

Komisja pod przewodnictwem Ilony Łebkowskiej:

lpTytuł:Reżyser:Producent:
1„T3raz my”Eugeniusz PankovSF Kadr
2„Trzy wesela”Maciej DejczerLightcraft Films
3„Sen nocy sylwestrowej”Maciej Kowalewski4UMovie
4„Walka z cieniem”Piotr WięckowskiDG Production
5„Canis Majoris. Psy III”Władysław PasikowskiWonder Studio

 

Komisja pod przewodnictwem Wojciecha Marczewskiego:

lpTytuł:Reżyser:Producent:
1„Święty”Sebastian ButtnyIKH Pictures
2„Moje matki”Łukasz OstalskiWFDiF
3„Pojednanie”Filip DzierżawskiImpakt Film
4„Tonia”Marcin BortkiewiczPS Film
5„Lider”Katarzyna PriwizienciewAmondo Films
6„Silent Twins”Agnieszka SmoczyńskaMadants
7„Zupa nic”Kinga DębskaSF Kalejdoskop
8„Komenda”Jan HoloubekTVN SA
9„4.44”Ewa BukowskaImaginer89 sp. z o. o.

 

Komisja pod przewodnictwem Joanny Kos-Krauze:

lpTytuł:Reżyser:Producent:
1„Fucking Bornholm”Anna KazejakSerce sp. z o. o.
2„Rój”Bartłomiej BalaOrient Film sp. z o. o.
3„Nasz dom”Maciej MarczewskiSF KAdr
4„Kozia góra”Andrzej JakimowskiSF Jakimowski
5„Work in progress”Izabella GustowskaCK Zamek
6„Skrzyżowanie”Dominika MonteanSFP
7„Karski”Andrea Di StefanoFilm Produkcja